Wczesnym rankiem 7 października wyjeżdżamy z Janowa, kierując się do granicy w Hrebennem. Niestety trafiamy na zmianę celników i swoje musimy odstać. Wstaje piękny dzień, wschodzące słońce mieni się w kolorach jesiennych drzew. Jesteśmy już po stronie ukraińskiej, dziurawe drogi, ubogie obejścia ludzkie – trochę jakby ktoś przeniósł nas w inny wiek. Docieramy do Poczajowa – zwanego prawosławną Częstochową, zwiedzamy ławrę (zespół klasztorno – cerkiewny) niegdyś unicki, obecnie prawosławny. Jest on arcydziełem kresowej architektury monastycznej. Ale za nim to nastąpi, każda z kobiet otrzymuje długą spódnicę oraz chustkę na głowę, wszystkie wyglądamy jak rosyjskie babuszki.
Jedziemy dalej, zwiedzając lub tylko oglądając zza szyby Podolskie i Wołyńskie „klejnoty”: zamek w Złoczowie, Zbarażu oraz ruiny w Trembowli i Skale Kamienieckiej. Po drodze odwiedzamy Krzemieniec, miejsce urodzin Juliusza Słowackiego, zatrzymujemy się też w kościele farnym (szczególnie mi bliskim, bo w nim moi dziadkowie brali ślub). Z braku czasu Liceum Krzemienieckie zwane Wołyńskimi Atenami oglądamy z dalszej perspektywy. Późnym wieczorem dojeżdżamy do Kamieńca Podolskiego, jemy kolację i idziemy na długi spacer po mieście w nocnej scenerii. Na ulicach jest pusto, oświetlenie imituje dawne latarnie, nadając miastu tajemniczości. Wracamy na zasłużony odpoczynek i po pysznym śniadaniu idziemy zwiedzać Kamieniec Podolski, który przy dziennym świetle wydaje się jakby innym miastem. Ma on niezwykłe usytuowanie, a mianowicie, rzeka Smotrycz, płynąc w głębokim kanionie, opasuje całe miasto jakby wstęgą.
Zaczyna padać deszcz, aura robi się bardziej jesienna. Dojeżdżamy do fortecy w Chocimiu, położonej nad piękną rzeką Dniestr. Znany jest w historii przede wszystkim dzięki dwóm doniosłym zwycięstwom nad Turkami w 1621r. oraz w 1673r. Naszym dalszym celem są Okopy św. Trójcy – twierdza w okopach została wzniesiona w 1692r., a nazwę swoją zawdzięcza kościołowi św. Trójcy, ufundowanego przez Jana III Sobieskiego. Modlimy się w jego ruinach za zabitych tam Polaków. Wygląd kościoła jest przygnębiający, obecnie znajduje się w nim stodoła, a w bocznej nawie rośnie orzech włoski.
Kierujemy się w stronę Lwowa, w czasie podróży jest czas na żarty, wspólną modlitwę, dydaktyczne pogadanki ks. Bartka, które uzupełniają wiedzę teologiczną podróżujących. Po noclegu we lwowskim hotelu, zaczynamy zwiedzanie: greko-katolickiego soboru św. Jura, wizyta na założonym za panowania cesarz Józefa II cmentarzu Łyczakowskim, spacer Prospektem Swobody – głównym deptakiem miasta – od gmachu Opery (którą też zwiedzamy wewnątrz) do Placu Mickiewicza. Rynek Starego Miasta z przepięknymi kamieniczkami i słynną kawiarnią Atlas, miejscem spotkań lwowskiej bohemy. Katedra Łacińska ze wspaniałym wystrojem, w której odbyły się Śluby Lwowskie Jana Kazimierza. Kaplica Boimów uchodząca za największe dzieło manieryzmu w Europie Wschodniej, kościół dominikanów oraz Katedra Ormiańska – perełka architektury wschodniej. Spełniamy również nasz obywatelski obowiązek i w lwowskim konsulacie bierzemy udział w wyborach parlamentarnych. I tak powoli czas naszego wędrowania po Kresach dobiega końca. Jeszcze czas wolny by nacieszyć się Lwowem i pora wracać do domu z bagażem nowej wiedzy i słynnych „krówek” i takich tam jeszcze innych ukraińskich przysmaków.
Iwona Zezulińska-Sowa
Więcej zdjęć tutaj (płyty ze zdjęciami już w zakrystii)
|